piątek, 19 lutego 2016
Mała aktywnośc pod ostatnimi postami.
Ostatnio zaobserwowałam iż aktywność na tym blogu drastycznie zmalała. Jeżeli ktokolwiek to czyta proszę o komentarz czy mam kontynuować historię :).
niedziela, 7 lutego 2016
Rozdział 2. Nowy strażnik.
Jack Frost obudził się cały zlany potem. Niemalże spadłby z dachu starej kamienicy! Ostatkiem sił chwycił ześlizgujący się po dachówce kij. Zimna dłoń zacisnęła się na nim z mocą imadła. Gdyby go upuścił, a potem nie daj Boże przedmiot by się złamał, prawdopodobnie zostałby pozbawiany wszelkich mocy. Całe szczęście że wiatr nad nim czuwał.
Westchnął z ulgą, po czym poniósł się i otrzepał ze śniegu. Niby jako strażnik nie potrzebował snu, ale marzenia wciąż pozostawały nieodłączną częścią jego istnienia. Lubił drzemać tak sobie od czasu do czasu.
Dzisiejszy sen jednak był dużym przegięciem, nawet jak na jego wyobraźnie. Pamiętał go niczym przez mgłę, ale na tyle wyraźnie by przypomnieć sobie JĄ. Z reguły śniła mu się tylko rodzina, powoli, żmudnie odzyskiwał skradzione wspomnienia, jednak tym razem czuł jakby to wydarzyło się w teraźniejszości, jakby działo się naprawdę. Liczył do znudzenia każdy pieg, w rumieńce wpatrywać się chciał przez wieczność, mogł kochać ją za jedno spojrzenie. Ale ona trzymając Frosta za rękę nie spojrzała na niego nawet na chwilę. Po prostu szybowała w górę i w górę, a im bliżej byli burzowych chmur tym mniej się bali. Dlaczego? Bo mieli blisko siebie.
Ale to co dobre szybko się kończy. Zasmucony, zamierzał podążyć do kwatery głównej Ząbka, opowiedzieć jej o ostatnio odzyskanym wspomnieniu, kiedy nagle całe nocne niebo rozświetliła zorza polarna. Była wielka jak nigdy, jasna tak że rozświetlała cała drogę do kryjówki strażników.
"Och nie..." pomyślał Jack z przerażeniem. Mikołaj musi mieć ogromne kłopoty inaczej nie włączyłby alarmu od tak. Nie musiał nawet prosić wiatru o pomoc, On sam rozumiał go doskonale. Natychmiast zawiał najmocniej jak mógł, tak że Białowłosy myślał że na miejsce trafi w pięć minut. Mijał okoliczne domy, lasy i jeziora niemal z prędkością światła. Swój wzrok zatrzymał jednak na górze Rousemount. Yeti niejednokrotnie straszyły go że jeśli wciąż będzie irytował współtowarzyszy, North zamknie jego obszar działań tylko do tego sektoru. Podobno działy się tam dziwne i przerażające rzeczy, o których winno się zapomnieć już kilka wieków temu a których nie można wybaczyć.
Po minięciu pechowego miejsca pozostało mu tylko kilka minut podróży. Wiatr miotał jego wątłym ciałem na wszystkie strony, gnał jeden podmuch drugim. W końcu mimo turbulencji i rozkojarzenia nietypową sytuacją chłopiec wylądował na dachu kwatery strażników.
Noc była spokojna, niczym nie zmącona. Yeti uwijały się przy dostawie nowego lodu, księżyc świecił wyjątkowo jasno. Nikt nie panikował, a w powietrzu nie czuć było choćby nuty niepokoju. Frost przeczesał siwe włosy i otworzył szeroko usta ze zdumienia. Jak oni mogą być tak spokojni kiedy to coś na niebie świeci jak cholera?!
Po chwili jednak dostrzegł kolorowe pióra ząbka rozrzucone niemal kępkami na dziedzińcu ogromnej budowli. Może to nie North ucierpiał tylko...? Wyszedłszy z pierwszego zdziwienia zeskoczył z gmachu i postanowił podążać za śladem.
Minął hal i fabrykę zabawek. Tak jam podejrzewał, trop doprowadził go do największej i najważniejszej sali w całym budynku- sali spotkań. To właśnie tutaj znajdowała się tajna kwatera strażników, słynny ogromny globus oraz miejsce bezpośrednich spotkań z księżycem. Drzwi prowadzące w tamto miejsce, były czerwone, ciężkie i monstrualne tak, że ledwo dało się je zazwyczaj otworzyć. Tym razem jednak, kiedy Jack do nich podszedł jakoby od jego strony zawiał przeciągły podmuch wiatru, wrota otworzyły się z lekkością i rozmachem.
Białowłosy zdębiał. Wszędzie, dosłownie w całym pomieszczeniu leżał śnieg. Przykrył wszystko, łącznie z głowami strażników, którzy jakimś cudem nie rzucili się na niego z pięściami. W sumie słusznie, bo tym razem naprawdę nie była to jego sprawka.
- Co tu się stało?- zdołał wykrztusić.
Mikołaj jako pierwszy sie otrząsnął.
- Sami chcielibyśmy wiedzieć.- był poważny jak nigdy, ale także w jakiś sposób podekscytowany. Jack podszedł do niego i pomógł wykaraskać się z zaspy.
- Podejrzewamy, że góra wybierze nowego strażnika!- zapiszczał damski głosik z kąta. Jackowi jakby zapaliło się światełko w tunelu. Ząbek brzmiała całkiem żywiołowo i zdrowo! Jednak kiedy tylko wygramoliła się z białego puchu, uśmiech powoli zniknął mu z twarzy.
Wyglądała zupełnie inaczej! Jakby... po ludzku, jak nie ona. Tylko rysy twarzy pozostawały takie same- nie dosyć, że nosiła okulary, to zyskała także zupełnie inną, ciemniejszą karnację i brązowe, kręcone włosy z błękitno szmaragdowymi odrostami. Odziana została w czarne legginsy, klasyczne balerinki tego samego koloru, jasno żółtą zwiewną bluzkę na ramiączka oraz sweterek-mgiełkę. Na lewej dłoni nosiła rękawiczkę i kilka podzwaniających bransoletek.
- Witaj Jack.- wyświergotała radośnie po czym przytuliła oniemiałego.
- Czy coś...?- spytał po chwili zaniepokojony.
- Och, nie, nie...- roześmiała się wróżka serdecznie.- W wolnej chwili postanowiłam pogrzebać trochę w swoich starych wspomnieniach- rozumiesz, mała chwilka nostalgii. Niestety, szkatułka z nimi upadła na ziemię i się rozbiła. Zrobił się ogromny huk, a niezapomniane chwile posklejały się dosłownie ze wszystkim!- opowiadała z zapałem.- Jedne na szafie, inne na łóżku, a jedno nawet wylądowało na drzwiach! Pech chciał, że upuściłam je akurat w momencie kiedy przeglądałam się w lustrze. Tak więc, stara ja rozprysła się cała na teraźniejszą mnie. Jakoś udało mi się potem je zebrać do kupy, ale efekty wypadku utrzymają się jeszcze przez jakiś czas.
- Tak właśnie kiedyś wyglądałaś?- Frostowi opadła szczęka.
- Tak, czemu pytasz?- spytała speszona, widząc wzrok kolegi. Pochłaniał ją całym sobą. Wyglądała przecudnie! Powinien jednak się opanować...
- A, tak z ciekawości...- wymruczał, pesząc się zupełnie. Wbił wzrok w podłogę. To takie nieludzkie kochać kogoś z kim nie może się być.
Dziewczyna miała jednak niezawodną intuicję- od razu wyczuła o co chodzi. Chwyciła Jacka za obie ręce i korzystając z chwili zamieszania i roztargnienia pozostałych strażników, uniosła lekko jego głowę po czym spojrzała głęboko w oczy.
- Przecież rozmawialiśmy już o tym. - Tłumaczyła mu to niczym małemu dziecku i chłopak nie wiedział czy to z przyzwyczajenia, czy faktycznie go za ową istotę uważała. Kruszyło to zupełnie jego pewność siebie, i jedyne co mógł zrobić w takiej sytuacji to kłamstwo i ucieczka.
- Nie wiem o czym mówisz.- wymamrotał natychmiastowo puszczając dłonie Ząbka i udając się w przeciwną do niej stronę. Nie mógł jednak uciszyć własnego sumienia.
Jakiś czas temu, chłopiec przełamał się i wyznał wróżce zauroczenie. Ta jednak zupełnie zbagatelizowała tę kwestię i obróciła ją w żart. Widząc jednak rozczarowanie w jego oczach, zobowiązana była mu to wyjaśnić. Rozłożyła białowłosemu po kolei co do niego czuje. Uznawała go za brata, przyjaciela, nic więcej. Po za tym, pracowali w tej samej branży i zapewne nigdy nie mieliby dla siebie czasu. Miała nadzieję że ułoży on sobie życie z kimś lepszym, kimś kogo pokocha z wzajemnością. Nawet nie wiedziała jak bardzo te niby delikatne słowa potrafią ranić.
- Szkoda że sny nie są prawdziwe...- wyszeptał, po czym zwrócił wzrok ku górze. Księżyc przybył.
Kiedy dobiegła dziewczyna, wszyscy ustawili się w równym półkolu. Od lewej stał Piasek, Zając, Mikołaj, On i wróżka. Ich mistrz był w pełni, mocny i niezawodny jak zwykle.
- O przyjacielu!- zaśmiał się rubasznie staruszek.- Jakież to przynosisz nam wieści?
Nagle, zupełnie niespodziewanie, ze środka sali wysunęła się złota platforma a na niej kryształ. W rezultacie miała około 1,5 metra wysokości, posiadała wszelkie zdobienia, bogata była we wzory, choć budowa była prosta. Frostowi przez chwilę przemknęło przez myśl, że mogło być podobnie kiedy to on został wybrany. Ale nie, z pewnością dla niego ceremonia wyboru została przygotowana dużo skromniej.
- Wybierze nowego strażnika..- rozległy się szepty i pomruki. Chłopak rozejrzał się. Nie licząc Zająca powtarzającego niczym mantrę "Tylko nie świstak, proszę nie świstak... " (swoją drogą przez chwile zastanawiał się czy do niego nie dołączyć- naprawdę nie lubił tego gościa!) wszyscy pozostawali w skupieniu albo chociaż zachowywali pozory. Natychmiastowo pojawił się obraz... nie... nie obraz, film!
Przedstawiał on okno dużego budynku, chyba szkoły, zamarzające powoli. W minusowej temperaturze po chwili pękło i rozleciało się w drobny mak. Kiedy prezentacja się skończyła zaczęła wyświetlać się postać. Miała jasne, ładnie ułożone włosy, duże niebieskie oczy i... .
***
Ok.
Bardzo przepraszam że nie wprowadzilam JESZCZE waszych postaci, ale potrzebowałam chwili na przedstawienie strażników i przeszłości Jacka. Wiem że krótki i niedopracowany, ale sami rozumiecie koniec półrocza i poprawy sprawdziany kartkowki- kto tego nie zna. Ale dobra nasza- 4,5. Jest to naprawdę dobra średnia biorąc pod uwagę to ze to dopiero 1 półrocze i 2 klasa gim, no i moja szkoła. Postaram się wygospodarować więcej czasu na tego bloga, trzymajcie kciuki. Wiem że ucielam w najmniej odpowiednim momencie, ale nie chce zepsuć opowiadania i po prostu przedstawić wam wszystko po kolei i logicznie . Bardzo proszę o komentarze- powoli dobijamy do tysiaka, postaram się wymyślić coś w nagrodę.
Albo wy mi zaproponujcie.
Westchnął z ulgą, po czym poniósł się i otrzepał ze śniegu. Niby jako strażnik nie potrzebował snu, ale marzenia wciąż pozostawały nieodłączną częścią jego istnienia. Lubił drzemać tak sobie od czasu do czasu.
Dzisiejszy sen jednak był dużym przegięciem, nawet jak na jego wyobraźnie. Pamiętał go niczym przez mgłę, ale na tyle wyraźnie by przypomnieć sobie JĄ. Z reguły śniła mu się tylko rodzina, powoli, żmudnie odzyskiwał skradzione wspomnienia, jednak tym razem czuł jakby to wydarzyło się w teraźniejszości, jakby działo się naprawdę. Liczył do znudzenia każdy pieg, w rumieńce wpatrywać się chciał przez wieczność, mogł kochać ją za jedno spojrzenie. Ale ona trzymając Frosta za rękę nie spojrzała na niego nawet na chwilę. Po prostu szybowała w górę i w górę, a im bliżej byli burzowych chmur tym mniej się bali. Dlaczego? Bo mieli blisko siebie.
Ale to co dobre szybko się kończy. Zasmucony, zamierzał podążyć do kwatery głównej Ząbka, opowiedzieć jej o ostatnio odzyskanym wspomnieniu, kiedy nagle całe nocne niebo rozświetliła zorza polarna. Była wielka jak nigdy, jasna tak że rozświetlała cała drogę do kryjówki strażników.
"Och nie..." pomyślał Jack z przerażeniem. Mikołaj musi mieć ogromne kłopoty inaczej nie włączyłby alarmu od tak. Nie musiał nawet prosić wiatru o pomoc, On sam rozumiał go doskonale. Natychmiast zawiał najmocniej jak mógł, tak że Białowłosy myślał że na miejsce trafi w pięć minut. Mijał okoliczne domy, lasy i jeziora niemal z prędkością światła. Swój wzrok zatrzymał jednak na górze Rousemount. Yeti niejednokrotnie straszyły go że jeśli wciąż będzie irytował współtowarzyszy, North zamknie jego obszar działań tylko do tego sektoru. Podobno działy się tam dziwne i przerażające rzeczy, o których winno się zapomnieć już kilka wieków temu a których nie można wybaczyć.
Po minięciu pechowego miejsca pozostało mu tylko kilka minut podróży. Wiatr miotał jego wątłym ciałem na wszystkie strony, gnał jeden podmuch drugim. W końcu mimo turbulencji i rozkojarzenia nietypową sytuacją chłopiec wylądował na dachu kwatery strażników.
Noc była spokojna, niczym nie zmącona. Yeti uwijały się przy dostawie nowego lodu, księżyc świecił wyjątkowo jasno. Nikt nie panikował, a w powietrzu nie czuć było choćby nuty niepokoju. Frost przeczesał siwe włosy i otworzył szeroko usta ze zdumienia. Jak oni mogą być tak spokojni kiedy to coś na niebie świeci jak cholera?!
Po chwili jednak dostrzegł kolorowe pióra ząbka rozrzucone niemal kępkami na dziedzińcu ogromnej budowli. Może to nie North ucierpiał tylko...? Wyszedłszy z pierwszego zdziwienia zeskoczył z gmachu i postanowił podążać za śladem.
Minął hal i fabrykę zabawek. Tak jam podejrzewał, trop doprowadził go do największej i najważniejszej sali w całym budynku- sali spotkań. To właśnie tutaj znajdowała się tajna kwatera strażników, słynny ogromny globus oraz miejsce bezpośrednich spotkań z księżycem. Drzwi prowadzące w tamto miejsce, były czerwone, ciężkie i monstrualne tak, że ledwo dało się je zazwyczaj otworzyć. Tym razem jednak, kiedy Jack do nich podszedł jakoby od jego strony zawiał przeciągły podmuch wiatru, wrota otworzyły się z lekkością i rozmachem.
Białowłosy zdębiał. Wszędzie, dosłownie w całym pomieszczeniu leżał śnieg. Przykrył wszystko, łącznie z głowami strażników, którzy jakimś cudem nie rzucili się na niego z pięściami. W sumie słusznie, bo tym razem naprawdę nie była to jego sprawka.
- Co tu się stało?- zdołał wykrztusić.
Mikołaj jako pierwszy sie otrząsnął.
- Sami chcielibyśmy wiedzieć.- był poważny jak nigdy, ale także w jakiś sposób podekscytowany. Jack podszedł do niego i pomógł wykaraskać się z zaspy.
- Podejrzewamy, że góra wybierze nowego strażnika!- zapiszczał damski głosik z kąta. Jackowi jakby zapaliło się światełko w tunelu. Ząbek brzmiała całkiem żywiołowo i zdrowo! Jednak kiedy tylko wygramoliła się z białego puchu, uśmiech powoli zniknął mu z twarzy.
Wyglądała zupełnie inaczej! Jakby... po ludzku, jak nie ona. Tylko rysy twarzy pozostawały takie same- nie dosyć, że nosiła okulary, to zyskała także zupełnie inną, ciemniejszą karnację i brązowe, kręcone włosy z błękitno szmaragdowymi odrostami. Odziana została w czarne legginsy, klasyczne balerinki tego samego koloru, jasno żółtą zwiewną bluzkę na ramiączka oraz sweterek-mgiełkę. Na lewej dłoni nosiła rękawiczkę i kilka podzwaniających bransoletek.
- Witaj Jack.- wyświergotała radośnie po czym przytuliła oniemiałego.
- Czy coś...?- spytał po chwili zaniepokojony.
- Och, nie, nie...- roześmiała się wróżka serdecznie.- W wolnej chwili postanowiłam pogrzebać trochę w swoich starych wspomnieniach- rozumiesz, mała chwilka nostalgii. Niestety, szkatułka z nimi upadła na ziemię i się rozbiła. Zrobił się ogromny huk, a niezapomniane chwile posklejały się dosłownie ze wszystkim!- opowiadała z zapałem.- Jedne na szafie, inne na łóżku, a jedno nawet wylądowało na drzwiach! Pech chciał, że upuściłam je akurat w momencie kiedy przeglądałam się w lustrze. Tak więc, stara ja rozprysła się cała na teraźniejszą mnie. Jakoś udało mi się potem je zebrać do kupy, ale efekty wypadku utrzymają się jeszcze przez jakiś czas.
- Tak właśnie kiedyś wyglądałaś?- Frostowi opadła szczęka.
- Tak, czemu pytasz?- spytała speszona, widząc wzrok kolegi. Pochłaniał ją całym sobą. Wyglądała przecudnie! Powinien jednak się opanować...
- A, tak z ciekawości...- wymruczał, pesząc się zupełnie. Wbił wzrok w podłogę. To takie nieludzkie kochać kogoś z kim nie może się być.
Dziewczyna miała jednak niezawodną intuicję- od razu wyczuła o co chodzi. Chwyciła Jacka za obie ręce i korzystając z chwili zamieszania i roztargnienia pozostałych strażników, uniosła lekko jego głowę po czym spojrzała głęboko w oczy.
- Przecież rozmawialiśmy już o tym. - Tłumaczyła mu to niczym małemu dziecku i chłopak nie wiedział czy to z przyzwyczajenia, czy faktycznie go za ową istotę uważała. Kruszyło to zupełnie jego pewność siebie, i jedyne co mógł zrobić w takiej sytuacji to kłamstwo i ucieczka.
- Nie wiem o czym mówisz.- wymamrotał natychmiastowo puszczając dłonie Ząbka i udając się w przeciwną do niej stronę. Nie mógł jednak uciszyć własnego sumienia.
Jakiś czas temu, chłopiec przełamał się i wyznał wróżce zauroczenie. Ta jednak zupełnie zbagatelizowała tę kwestię i obróciła ją w żart. Widząc jednak rozczarowanie w jego oczach, zobowiązana była mu to wyjaśnić. Rozłożyła białowłosemu po kolei co do niego czuje. Uznawała go za brata, przyjaciela, nic więcej. Po za tym, pracowali w tej samej branży i zapewne nigdy nie mieliby dla siebie czasu. Miała nadzieję że ułoży on sobie życie z kimś lepszym, kimś kogo pokocha z wzajemnością. Nawet nie wiedziała jak bardzo te niby delikatne słowa potrafią ranić.
- Szkoda że sny nie są prawdziwe...- wyszeptał, po czym zwrócił wzrok ku górze. Księżyc przybył.
Kiedy dobiegła dziewczyna, wszyscy ustawili się w równym półkolu. Od lewej stał Piasek, Zając, Mikołaj, On i wróżka. Ich mistrz był w pełni, mocny i niezawodny jak zwykle.
- O przyjacielu!- zaśmiał się rubasznie staruszek.- Jakież to przynosisz nam wieści?
Nagle, zupełnie niespodziewanie, ze środka sali wysunęła się złota platforma a na niej kryształ. W rezultacie miała około 1,5 metra wysokości, posiadała wszelkie zdobienia, bogata była we wzory, choć budowa była prosta. Frostowi przez chwilę przemknęło przez myśl, że mogło być podobnie kiedy to on został wybrany. Ale nie, z pewnością dla niego ceremonia wyboru została przygotowana dużo skromniej.
- Wybierze nowego strażnika..- rozległy się szepty i pomruki. Chłopak rozejrzał się. Nie licząc Zająca powtarzającego niczym mantrę "Tylko nie świstak, proszę nie świstak... " (swoją drogą przez chwile zastanawiał się czy do niego nie dołączyć- naprawdę nie lubił tego gościa!) wszyscy pozostawali w skupieniu albo chociaż zachowywali pozory. Natychmiastowo pojawił się obraz... nie... nie obraz, film!
Przedstawiał on okno dużego budynku, chyba szkoły, zamarzające powoli. W minusowej temperaturze po chwili pękło i rozleciało się w drobny mak. Kiedy prezentacja się skończyła zaczęła wyświetlać się postać. Miała jasne, ładnie ułożone włosy, duże niebieskie oczy i... .
***
Ok.
Bardzo przepraszam że nie wprowadzilam JESZCZE waszych postaci, ale potrzebowałam chwili na przedstawienie strażników i przeszłości Jacka. Wiem że krótki i niedopracowany, ale sami rozumiecie koniec półrocza i poprawy sprawdziany kartkowki- kto tego nie zna. Ale dobra nasza- 4,5. Jest to naprawdę dobra średnia biorąc pod uwagę to ze to dopiero 1 półrocze i 2 klasa gim, no i moja szkoła. Postaram się wygospodarować więcej czasu na tego bloga, trzymajcie kciuki. Wiem że ucielam w najmniej odpowiednim momencie, ale nie chce zepsuć opowiadania i po prostu przedstawić wam wszystko po kolei i logicznie . Bardzo proszę o komentarze- powoli dobijamy do tysiaka, postaram się wymyślić coś w nagrodę.
Albo wy mi zaproponujcie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)