niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 3. Walka z samą sobą.

W poniedziałkowy ranek panowało niezłe zamieszanie. Punktualnie wstał jedynie budzik Elsy, po czym starsza siostra zwlekła Annę i Mercy. Nie przewidziała ona jednak że będzie się musiała zająć również ich opiekunką. A kobieta chrapała w najlepsze, mimo usilnych starań białowłosej. W końcu, udało jej się jakoś przekonać czterdziestolatkę do opuszczenia wygodnego łóżka i do porannej toalety.
 Na dole dzięki Bogu, czekało już na nią gotowe śniadanie. Zasiadła do niego wraz z innymi domownikami.
- I jak tam humorek?- zaświergotała wesoło czternastolatka.
- Całkiem dobrze- odrzekła zaspana dziewczyna.
- Jak się spało?
Na to pytanie białowłosa ożywiła się nieco.
- Wprost wspaniale...- westchnęła.
- Tak u mnie też.- Anna zaśmiała się.- Ciocia naprawdę postarała się przy doborze materaców dla nas.
- Niezupełnie...- wyszeptała niebieskooka a jej młodsza siostra pojęła od razu.
El od niechcenia wyjrzała przez okno.
 Marcowe poranki wstawały leniwie. Krajobraz rozpływał się w gęstej mgle tak, że nie można było dojrzeć samochodu zaparkowanego nieopodal wejścia. Dziewczyna miło wspominała wczorajszy sen, oraz dźwięk ulewy uderzającej w parapet. Kiedy jednak deszcz zmienił sie w grad, dźwięki owe wybudziły ją z błogiego stanu. A już miała "Niczym się nie martwić."! Zupełnie przypadkiem rankiem odkryła, że obie jej dłonie zostały pozbawione rękawiczek (znalezionych potem na podłodze nowego pokoju) a koniuszki jej wszystkich palców zamarzają.
Nie miała jednak zbyt dużo czasu na dalsze przemyślenia, gdyż zasypiająca ciocia prawie wylądowałaby nosem w gorącej kawie. Całe szczęście, Anna była trochę przytomniejsza i złapała ją w porę za włosy, próbując przy tym nie wybuchnąć śmiechem.
Doprowadziwszy się do porządku, wszystkie wyszły do samochodu. Panował tam niezły ziąb, czternastolatka cała dygotała.
- Siost-t-trzyczko...- zaczęła szczękając zębami.- Wiesz jak ja cię k-k-kocham...
Elsa tylko wywróciła oczami z przewrotnym uśmiechem po czym wręczyła rudzielcowi płaszcz. Zimno nigdy jej nie przeszkadzało, nie marzła nawet kiedy wychodziła w krótkim rękawku na największy ziąb. Śnieg również nigdy nie topniał na jej skórze. Nie znała temperatury swojego ciała, znaczy wiedziała jaka jest właściwa temperatura człowieka, jednak sama nigdy sobie nie mierzyła ponieważ rzadko kiedy chorowała.Miała jeszcze do oddania bluzę. Spojrzała wyczekująco na Mercy jednak ta wydawała się nie przejmować. Małe stworzenie majtało nogami ciesząc się że jedzie "po dorosłemu", z przodu i czekając na mamę. Odetchnęła z ulgą i zapięła się pod samą szyję chcąc uniknąć zbędnych wyjaśnień.
Po chwili drzwi trzasnęły, Rita odpaliła, a w aucie zaczęło się robić cieplej. Siostrom udało się przemycić płaszcz z powrotem bez robienia szumu wokół tego. Anna wydawała się wracać do siebie, a może to tylko myśl o nowej szkole i poznaniu ludzi? Któż to wie...
Budynki mijały, pomalowane na szaro, niczym się nie wyróżniające. Gdzieś obok szosy leżał potrącony pies- on również minął. Wszystko mija. Jedne rzeczy są nas bliżej a inne dalej, a my jedziemy z tą samą prędkością nie oglądając się nawet wstecz. Bo nie wolno oglądać się wstecz- wtedy można wypaść.
Pisk opon ocucił białowłosą z zamyślenia.
Szkoła nie zrobiła na dziewczętach zbytniego wrażenia- ot, duży szary klocek, przed którym stała fontanna i drzewo pozbawione liści. Chyba nic innego go nie wyróżniało. No może tylko ludzie, ale o tym Elsa miała przekonać się dopiero w przyszłości. Teraz po prostu widziała sześcian, jak w czarno białym filmie. I kilka osób przed tym sześcianem.
Rita wyściskała je wszystkie z osobna po czym rozdała im plany lekcji.
- Aniu twoja klasa jest na piętrze, dziesiątka, po prawej od biblioteki.- ciotka poprawiała Annie kurtkę, strzepywała wyimaginowany pyłek, przygładzała niesforne włosy.- Twoją wychowawczynią jest Jolanta Kowalska. To wredne babsko, więc lepiej uważaj na telefon. I nie wychylaj się, jeśli wiesz co mam na myśli.
- Wiem doskonale ciociu.- odrzekł rudzielec po czym ruszyła pędem w stronę grupki dziewczyn podobnego wzrostu co ona. Starsza z sióstr miała wrażenie że Anna nie będzie za bardzo przestrzegać zasad narzuconych jej przed chwilą.
- Elsuś, ty z kolei masz drugie piętro sala dwudziesta druga naprzeciw pokoju nauczycielskiego, także gdyby się coś działo...
- Nic się nie będzie działo.- przerwała dziewczyna, z uwagi na dzwonek. Ciotka całkowicie go zignorowała.
- Posłuchaj...- rozejrzała sie konspiracyjnie po czym wyszeptała dziewczynie prosto do ucha:
- Ta szkoła rządzi się własnymi prawami. Nie ufaj ani nauczycielom ani administratorom. Dzwonki nie istnieją, ludzie są podejrzliwi i zamknięci. Nie daj się w nic wkręcić i miej się na baczności przez cały czas.
W odpowiedzi El tylko kiwnęła głową, ale słowa Rity wzięła sobie głęboko do serca. Nie ufać nikomu- nic prostszego. Może nawet będzie tu pasować? Odetchnęła głęboko i ruszyła przed siebie.
Rozejrzała się. Na schodach prowadzących do szkoły siedziały dwie dziewczyny- blondynkę o włosach zakręconych lekko na końcówkach i bladej cerze (promieniała uśmiechem) oraz drugą, średniego wzrostu, smukłej twarzy i czarnych włosach do pasa. Czarnowłosa rysowała i wysłuchiwała paplania blondynki, które ani na chwile nie ustawało. Wydawały się miłe, jednak Elsa nie czuła się na siłach by poznawać nowych ludzi.
Jej obecność przyciągała uwagę wielu uczniów, nic nie robiących sobie z tego że już dawno minął dzwonek. Dziewczyna miała ograniczone pole widzenia przez kaptur który sobie narzuciła, by uniknąć spojrzeń spod ukosa.
Parter był jednym wielkim korytarzem w którym zostały porozmieszczane różne klasy. Ściany były białe podłoga wyłożona okładziną, niekiedy monotonię przecinała jakaś roślina lub gablota, w sumie nic szczególnego.
Na ławce siedziała pewna dziewczyna. Blondynka o nierównym przycięciu i grzywce zaczesanej na bok. W ręku trzymała biały telefon, miała po trzy kolczyki w obu uszach a ubrana była w fioletową sukienkę i conversy. Wpatrywała się z uwagą w naszą bohaterkę jakby czegoś oczekując. Oczy miała lekko pomalowane i ogromne zupełnie jak nos i usta .
Elsa na chwilę przystanęła po czym odeszła speszona.
Przy jej klasie szczupła Brunetka w rurkach i bluzie rozmawiała z jakimś chłopakiem o czarnych włosach i brązowych oczach. Za jego plecami topniały jakieś młode damy, nie dorastające Elsie nawet do ramienia. Ze zdziwieniem białowłosa odkryła że nie tylko dziewczynki się na niego zapatrzyły ale i kilka jej równolatek którym zbytnio się nie przyglądała. On jednak był tak pochłonięty rozmową z kobietą że nie zwracał uwagi na nic innego.
Nowa uczennica postanowiła zabić jakoś czas, więc usiadła po turecku pod klasą wyciągnęła telefon i grzebała w internecie.
Jej samotność jednak nie potrwała długo.
Koło niej usiadła wysoka kobieta, stanowczo zbyt dobrze "zbudowana" (jeśli wiecie co mam na myśli ;) - przyp. aut.) jak na wiek Elsy. Ubrana była w czarny dres oraz czerwone botki na wysokim obcasie zupełnie niepasujące do reszty stroju. Spod kaptura wystawały długie, proste czarne włosy.
Chwilę milczała, po czym przemówiła:
- Nie idź za białym królikiem.
To zdanie miało tak zaskakująco mało sensu że szesnastolatka parsknęłaby śmiechem gdyby nie przeszywało jej poważne spojrzenie fioletowych oczu.
- Proszę?
- Słyszałaś.- syknęła dziewczyna, konspiracyjnie się do niej przysuwając.- Nie pytaj mnie potem skąd wiedziałam. Powiedzmy że mam znajomości. Najlepiej by było dla Ciebie gdybyś nie wchodziła w ogóle do tej klasy, ale nie... musisz wejść. Dla Niego.
- Jakiego Niego?- El była całkowicie zdezorientowana.
- Nawet trochę Cię lubię. - Potem zrozumiesz. Zapamiętaj tylko by nie iść za białym królikiem. Wiem o Tobie więcej niż się spodziewasz.- rzekła tajemniczo.
-Będę Cię obserwować, coś czuje że to może być niezłe "show". No nic, muszę się zbierać.- zauważyła wstając.
- Czekaj!- dziewczyna złapała nieznajomą za rękę przez rękawiczkę, tak by tamta była w stanie ją podciągnąć.
- Niby wiesz o mnie tak dużo, a ja o tobie nic.- zauważyła słusznie.- Skąd mam wiedzieć że mogę ci zaufać?
Nieznajoma zamyśliła się przez chwilę. Przygryzła dolną wargę i dopiero wtedy, pierwszy raz od początku ich spotkania zmienił się jej wyraz twarzy.
- Wystarczy w sumie że wejdziesz do klasy i tam zaczekasz...
-... Mogę również w tej chwili opuścić to miejsce i wrócić do domu pod pierzynę. Byłoby to dla mnie o wiele wygodniejsze, nie sądzisz?- białowłosa przyparła kobietę do muru.
 Ta zmarszczyła groźnie brwi i obdarzyła ją lodowatym spojrzeniem przeszywającym na
wskroś.
- Mam na imię  Thore.
- Jak ten super-bohater?- zdziwiła się niebieskooka.
- Nie do końca. Nie mam czasu na wyjaśnienia. Niedługo dostaniesz sms-a z współrzędnymi naszego umownego miejsca spotkań, oczywiście gdybyś potrzebowała pomocy...- Thore przyjrzała  się uważnie hardemu wyrazowi twarzy Elsy. - ... lub w ogóle zechciała ją otrzymać. A, i jeszcze jedno...
Czarnowłosa już szykowała się by coś powiedzieć kiedy nagle upadła jakby ktoś podstawił jej haka pod nogi.  Kiedy szesnastolatka wyciągnęła ręke by pomóc jej wstać, ta ściągnęła rękawiczkę z jej dłoni i uciekła tak szybko, że El nawet nie myślała o pościgu.
 Niebieskooka patrzyła tylko przerażona jak szron obejmuje jej całą rękę- od czubków palców aż do nadgarstka- a jego powierzchnia powiększała się im szybciej serce biło.
Ciśnienie podskoczyło jej chyba do 200 kiedy to zorientowała się że nauczyciel przybył i już otwiera klasę.
Z rozpędem wbiegła do niej, rzuciła tylko "Dzień dobry" i zasiadła przy oknie, najdalej od biurka wychowawcy jak się tylko dało.
Katastrofa katastrofą, ale liczebność jej klasy przekraczała wszystkie przypuszczalne granice. Doliczyła się może z pięciu osób na kilkanaście których wyczytywał wychowawca. To jednak nie było najdziwniejszą częścią lekcji.
- Elsa Jadwiga Arendelle.
- Jestem!- krzyknęła dziewczyna podniósłszy rękę do góry.
Nie zwróciła jednak uwagi na pewien szczegół, i to właśnie był jej błąd. Lewa kończyna od czubków palców aż do łokcia lśniła czystym lodem, jakby Elsa nagle założyła rękawiczki. Dłoń zawisła w powietrzu i wykonała określony ruch a ławka, podłoga oraz niektórzy uczniowie pokryli się śniegiem. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co właśnie zrobiła. W głowie kłębiło jej się tysiące pytań- dlaczego, jak, skąd? Nie zadawali sobie ich jednak pozostali.
Owszem, na początku byli nieco zaskoczeni, jednak większość zbyła to wzruszeniem ramion. Blondynka i Czarnowłosa które spotkała pod szkołą zaczęły szeptać między sobą.
Nauczyciel również miał powściągliwą minę. Wytrzepał włosy ze szronu, zdjął okulary po czym przyłożył dłonie do skroni  i wydusił lekko zachrypniętym głosem.
- Panienko, czy ja muszę w ogóle coś mówić?
Dziewczynie zadrżały wargi płaczliwie. Teraz wszyscy wiedzą.
- Dobrze Pani wie z broszury którą nadesłaliśmy, a którą NA PEWNO Pani przeczytała, iż popisywanie się swoimi hum... "umiejętnościami" w czasie zwyczajnych lekcji jest surowo zabronione. Wszystkie koszty wybryku Panienki będzie musiała pokryć ciocia. Proszę się zjawić z powrotem na godzinę 22:00. Wprowadzimy Panią w nieco inne klimaty naszej szkoły. Proszę teraz na chwilę do mojego biurka.
El na drżących nogach kroczyła w stronę podstarzałego nauczyciela. Założyłaby się, że z końca klasy mogłaby policzyć wszystkie zmarszczki na jego twarzy. Oczy- brązowe- zachowały jednak swój wigor.
Kiedy dotarła już na miejsce, nauczyciel przyciągnął ją do siebie i wyszeptał jej prosto do ucha.
- Jestem Wiktor Bronicki. Egzamin zdałaś koncertowo. Teraz możesz już iść.
I dziewczyna wyszła, zupełnie niczego nie rozumiejąc. Jaki egzamin? Jej ciotka wie? Co odbędzie się o 22:00 ?
Korytarze były szare. Miała wrażenie że prowadzą do nikąd, że po za szkolnymi murami czeka na nią jakieś ogromne niebezpieczeństwo. Aby zagłuszyć natłok myśli postanowiła zastanowić się nad tym jak to wszystko wytłumaczyć Ricie, jeśli oczywiście, nie jest lepiej poinformowana od niej samej. Byliście kiedykolwiek przerażeni, smutni i wściekli jednocześnie? Takie właśnie uczucia kłębiły się pod tą biała czupryną, w owej chwili. Jakby coś wewnątrz niej się spalało. Przegrała walkę z samą sobą.
A więc Thore nie kłamała. Cóż, w tym całym zamieszaniu miała przynajmniej jedną sojuszniczkę. W końcu jest " niezłym show ", nie mogłaby jej zdradzić od tak... Prawda?
Kiedy schodziła ze schodów zauważyła, że dziewczyna w conversach nadal się jej przyglądała. Zdenerwowana pokazała jej środkowy palec, na co tamta uśmiechnęła się z satysfakcją. Co ją niby tak bawi? Wkurzona do granic możliwości nałożyła na głowę kaptur, starając się nie posyłać mijanym osobom wymownego spojrzenia.
Na dworze było pusto. Pod bramą stał tylko jeden chłopak, w niebieskiej bluzie. Nastolatka starała się go ignorować, ponieważ była pewna że gdyby odezwał się do niej choć jednym słowem bez zastanowienia wyżyła by się na nim.
Dodatkowo zaczęło kropić.
- Cholera jasna!- warknęła El pod nosem. To był bez wątpienia najgorszy dzień w jej życiu. Jej trampki zaczęły powoli pokrywać się szronem, natomiast w miejscu gdzie powinno znajdować się serce białowłosa odkąd pamięta posiadała niebieską, skutą lodem bryłę.
Kiedy mijała chłopaka dobiegło ją cichutkie, lekkie niczym wiatr "hej".
Dziewczyna przystanęła na chwilę zaintrygowana. Czy to właśnie jest biały królik?
Idąc tym tropem powinna brać nogi za pas. Jednak nie mogła. Jakaś niesamowita aura ciągnęła ją w jego stronę.
Chciała uprzejmie odpowiedzieć "cześć", "siema" cokolwiek, zamiast tego z jej ust wydarło się opryskliwe:
- Czego chcesz?
Chłopca na moment zamurowało.
- Nie wiem czy się orientujesz, ale jeśli chciałaś ukryć białe włosy to ci nie wyszło. Niektóre pasma wciąż wystają.
- Noszę kaptur bo lubię.
- Zły dzień?- turkusowe oczy nieznajomego błysnęły tajemniczo.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?- syknęła Elsa.
- Ale spokojnie- on zaśmiał się, zupełnie ignorując poprzednie słowa El. Zdjął powoli kaptur ukazując białe, posklejane i szade pasma.
- Jestem taki sam- wyszeptał po czym mrugnął a jego rozmówczynie zamurowało. To o nim śniła tej nocy. Wyglądał identycznie- ta sama smukła twarz, te czarujące oczy, chuda postura, nawet bluza się zgadzała.
Nagle szesnastolatka poczuła wyrzuty sumienia. Czy znała go ze snu czy też nie, nie powinna na niego naskakiwać bezpodstawnie. To przecież ona przegrała, to jej wina. Nie można tak traktować obcych ludzi.
Odetchnęła głęboko.
- Słuchaj, przepraszam za to okropne przywitanie.
- Nic nie szkodzi- białowłosy machnął rękom.- Jestem Jack.
- A ja Elsa.- uśmiechnęła się uczennica.- Tak właściwie to co tutaj robisz?
- Eee... właśnie zastanawiałem się co tak grzmotnęło w klasie do której miałem uczęszczać.
Dziewczyna przygryzła wargę.
Jack widząc to nachylił sie i szepnął:
- A ja wiem że to ty.
***
Tak na majowy weekend postanowiłam że wrzucę. Pewnie jesteście mega wkurwieni bo dawno nie było żadnego wpisu. Przepraszam :<. Ogólnie wpisy teraz bedą pojawiać się rzadziej- tak postaram sie jeden na miesiąc, przynajmniej do końca roku szkolnego, potem nic nie obiecuję. No w każdym razie, przepraszam za ewentualne błędy, potem postaram się je skorygować :3 jak się nie podobają sposoby i role w jakich przedstawione są postacie to piszcie to postaram sie to naprawić.
Możecie dać jakiś pomysł na speciala z okazji 1000 wyświetleń, coś się ogarnie :3
Bye .